Wciąż tu jesteśmy :)

Ciekawe są koleje losu. Jeszcze niedawno (no dobra, dawno, nie będę sam sobie wmawiał że nie napisałem nic nowego z powodów innych niż lenistwo) postanowiony był powrót do Polski, a tymczasem wciąż tu jesteśmy. Erasmus się skończył, więc co tu do cholery robimy?

Dobre wieści - jest praca!

Filifionka dostała pracę. W zawodzie! Wiadomość tę dostaliśmy tydzień przed odlotem, praca zaczynała się natychmiast. Kupiliśmy więc bilety powrotne, w nadziei że i mi uda się znaleźć coś ciekawego (szczęśliwie się składa, że mój Skarb zarabia tyle że bez problemu utrzymamy się z tego oboje - ciekawe kiedy takie rzeczy będą możliwe w Polsce).

Szukam więc i szukam, odbyłem parę rozmów kwalifikacyjnych. Jedna, w Bootsie, zakończona niepowodzeniem z winy firmy - okazało się że rola która mnie interesowała była już niedostępna, ale dowiedziałem się o tym dopiero po przybyciu na rozmowę. Ech. Z drugiej, na Nottingham Trent University byłem bardzo zadowolony. Niestety, znalazł się ktoś z większym doświadczeniem (podobno, myslę że po prostu woleli Anglika). Oba doświadczenia to bardzo ciekawe, darmowe lekcje języka angielskiego ;)

I tak leci dzień za dniem, Filifionka podpisała kontrakt do 12 listopada, obecnie ta właśnie data jest terminem naszego ostatecznego powrotu. Jak to będzie tak naprawdę? Czas pokaże. Wiem za to na pewno, że na przełomie lutego i marca jedziemy razem do Estonii na EVS, pracować w organizacji pozarządowej współpracującej m.in. z polskim MSZ. Brzmi ciekawie - pół roku ciężkiej pracy (zarządzanie projektami!) po angielsku, do tego nauka estońskiego. Super :)

A, mam nowego laptopa. Identyczny model jak ten ukradziony. Nie macie pojęcia jaka to ulga po konieczności pracowania na złomie, jakiego miałem do tej pory (chociaż i tak lepszy słaby niż żaden!). Życie znowu ma sens ;)

IBM Lenovo Thinkpad T60
Tak, to niezniszczalny Thinkpad T60 :)

Komentarze

  1. Hej.

    Dzisiaj wpadłem na oferty praktyk Erasmus na stronie swojego uniwerku (UG) i dzisiaj przewertowałem waszego bloga :) Fajnie się czyta.

    Chciałem się was zapytać, czy wiecie, czy miejsce praktyk musi odpowiadać koniecznie kierunkowi studiów? Studiuję kierunek ekonomiczny, więc zawsze lepiej niż jakieś mega humanistyczne kierunki ale zastanawiam się, czy uczelnia będzie robiła problemy jak praktyka odbywać się będzie w firmie z innej branży.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uczelnia nie powinna robić problemów, jeżeli tylko wykażesz fakt, że to czego się uczyłeś jest w jakiś sposób pokrewne z praktyką. Zawsze można dogadać się z osobą która rozpatruje to w instytucji przyjmującej - różne rzeczy można wpisac w Training agreement. Kwestia załatwienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli tak jak to w Polsce :)

    A powiedzcie jak z perspektywy czasu oceniacie finansową stronę takiego wyjazdu. Czy mieszkając w UK da się wyżyć z grantu, a jeżeli nie, to jakie miesięczne kwoty trzeba przeznaczyć z własnych oszczędności?

    OdpowiedzUsuń
  4. Da się wyżyć z grantu, ale to nie jest życie na bogato. Dużo zależy też od znalezionego mieszkania. Akademik niestety odpada - jest koszmarnie drogi jak na nasze warunki. Dużo też zależy od tego, ile tego grantu dostaniesz - u nas było to 600 euro na osobę, ale każda uczelnia ustala to inaczej.

    W skrócie - trzeba się nieźle zakręcić żeby znaleźć tanie (i dobre - to prawie niemożliwe ale jednak wykonalne) mieszkanie - właśnie ono pochłonie większość kosztów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za odpowiedzi :)

    Życzę wam powodzenia w Anglii i upraszam o więcej wpisów!!! ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, mogę zapewnić że blog będzie kontynuowany - choć niekoniecznie traktować będzie tylko o Anglii. Zamierzamy z niego zrobić coś w rodzaju kroniki podróży :)

      Usuń

Prześlij komentarz